10.10.2023 (wtorek) Godz. 09:00 – Pogrzeb zbiorowy Dzieci Utraconych, Grobowiec Dzieci Utraconych, Cmentarz Zachodni, ul. Bronowicka. Godz. 18:00 – Msza Święta w intencji rodziców po stracie dziecka niezależnie od wieku i okoliczności śmierci, parafia pw. Św. Andrzeja Boboli przy ul. Pocztowej 22. 15.10.2023 (niedziela) Nie ma chyba większej tragedii na świecie niż śmierć dziecka. Nic nie łagodzi bólu, jaki po stracie odczuwają rodzice, zaś upływający od momentu odejścia czas jedynie pozwala nauczyć się, jak z tym bólem żyć. Temat śmierci, choć dotyczy każdego z nas, tak naprawdę wydaje się tematem tabu. Wolimy milczeć, by nie sprowadzić na siebie nieszczęścia, wolimy unikać tematu, udawać, że nas nie dotyczy. Niepokojące jest to, że o śmierci nie mówi się nawet w przypadku tych osób, które ze śmiercią często mają do czynienia. Lekarze czy pielęgniarki nie są przygotowani na rozmowę z rodzicami, zaś sposób przekazywania takich wiadomości często potęguje tylko traumę wyobrazić sobie, co czuje matka czy ojciec po stracie ukochanego syna czy córki, a jeszcze trudniej wyobrazić sobie dalsze życie z tą świadomością. Bo jak żyć, kiedy właśnie było się świadkiem zaprzeczenia prawom natury – wszak dziecko nie powinno umierać przed rodzicem. Być może ukojenie, wewnętrzny spokój przyniesie lektura książki „Opuszczeni rodzice. Nagła śmierć dziecka. Jak dalej żyć?” opublikowanej nakładem Oficyny Wydawniczej Impuls. Publikacja Anny Bogny Jędrzejewskiej nie byłaby zapewne tak prawdziwa, tak analityczna, a jednocześnie – tak empatyczna – gdyby nie fakt, że autorka sama doświadczyła bolesnej straty. Jest zatem w pełni świadoma, że osobom, które utraciły dziecko, niezbędna jest pomoc zewnętrzna, po którą, niestety, sięga się obecnie rzadko. Tymczasem niezmiernie ważne jest właściwe przebycie procesu żałoby oraz zastanowienie się nad tym, jak dalej pisze sama autorka: „Celem tej publikacji jest poznanie najbardziej skutecznych możliwości pomocowych wobec osieroconych rodziców i następstw wynikających z braku wsparcia w zakresie poruszanej problematyki. Tym samym jest to książka unikatowa, trudno bowiem znaleźć na rynku wydawniczym pozycje traktujące o śmierci, a szczególnie śmierci dziecka i przeżywaniu żałoby. Jestem przekonana, że książka ta nie tylko pomoże samym rodzicom w przeżywaniu żałoby, ale również pomoże pomagać, gdy trafi do psychologów, pedagogów czy przedstawicieli służby medycznej, uwrażliwiając ich na pewne kwestie, pozwalając uświadomić sobie wszystkie mechanizmy zachodzące w psychice osieroconego rodzica oraz podpowiadając odpowiednie działania.”W pierwszym rozdziale autorka porusza temat nagłej śmierci dziecka, różnych reakcji najbliższego otoczenia społecznego wobec tragedii. Omówione zostały tu oblicza nagłej śmierci, w tym poronienie i przedwczesny poród zakończony zgonem dziecka oraz fazy przeżywanej straty. Rozdział drugi koncentruje się na opuszczonych rodzicach, ich potrzebach i oczekiwaniach – znajomość tego tematu pozwoli bowiem lepiej dopasować rodzaje i formy pomocy. W tej części poruszony został także aspekt religijny i filozoficzny śmierci. W rozdziale trzecim Jędrzejewska zajęła się możliwościami pomocowymi, zwracając szczególną uwagę na fakt, że nie wszyscy rodzice potrafią zatroszczyć się o pomoc i wsparcie dla siebie w tym trudnym okresie. Rozdział czwarty zawiera natomiast wyniki badań jakościowych, przeprowadzonych metodą indywidualnych przypadków, a część ta służy poznaniu najbardziej skutecznych mechanizmów pomocy, jaką można ofiarować cierpiącym sam temat poruszony przez Jędrzejewską czyni publikację „Opuszczeni rodzice…” niezwykle cenną i ważną – nie tylko z punktu widzenia samych rodziców, ale też służb, które powinny nieść pomoc w przypadku zgonu dziecka. Dzięki przywołaniu relacji osób cierpiących po stracie czytelnik ma możliwość poznania oczekiwań czy potrzeb osieroconych rodziców, a tym samym – odpowiedzi na te potrzeby. Sformułowane wnioski z badań skłaniają zarówno do zastanowienia się, w jaki sposób można efektywnie działać, jak i pozwalają zmienić swoją postawę, otworzyć się na cierpienie innych. Jak pisze autorka: „Umiejętność współodczuwania sprawia, że człowiek jest w stanie z niewyobrażalną mocą czynić dobro w stosunku do innych istot, a tym samym wobec siebie samego”.
i dalszych znajomych na wiadomo ści o stracie dziecka s ą różne. Wiele osób ma tendencję do pomniejszania i bagatelizowania nast ępstw poronienia, poniewa ż strata nastąpiła we wczesnym okresie trwania ciąży. 2. Psychologiczne konsekwencje utraty dziecka poczętego Pierwszymi reakcjami po stracie dziecka są często zaburzenia
Gość odsłony: 1562 Witam wszystkich jestem nowa forumowiczką nie wiem czy mam prawo tu byc bo ja nie mam juz mojego synka odszedł czas mija a mi wydaje sie jakby to było nietak całkiem dawno jakby wczoraj Odpowiedzi (4) Ostatnia odpowiedź: 2010-01-17, 01:32:11 Najlepsze Najnowsze Najstarsze Witaj i rozgość się...jestem pewna,że znajdziesz niejedną bratnią duszę na baybusie Odpowiedz patrycja g, :( rozgosć się u nas, znajdź sobie tutaj swoje miejsce :) Mam nadzieję, ze los sie do ciebie uśmiechnie i znowu zaściwci ci słoneczko. Odpowiedz patrycja g, bardzo mi przykro i na forum. Odpowiedz bardzo mi przykro :( straszne gdy dzieci odchodza ale rozgość sie na forum - na pewno znajdziesz tu wiele przyjaznych dusz gorąco pozdrawiam! Odpowiedz Odpowiedz na pytanie
Zero szans na donoszenie i urodzenie zdrowego dziecka. Płacz, rozpacz i strach i nie do wierzanie!!! W 15 tygodniu brak tętna Tym razem byliśmy przygotowani do tego co powinno być zrobione przy pierwszej stracie mając prawie 40 lat…Zrobiliśmy badania genetyczne oraz ustaliliśmy płeć dziecka.

Na skróty: Przeżywanie żałoby Jak poradzić sobie z utratą kogoś bliskiego? Jak pomóc przyjacielowi przeżywającemu żałobę? Jak pomóc uczniowi po stracie bliskiej osoby? Przydatne linki Jednym z najtrudniejszych wyzwań, przed którymi może stanąć człowiek, jest utrata bliskiej osoby. Odejście kogoś, kto odgrywał ważną rolę w naszym życiu, jest doświadczeniem niezwykle ciężkim, całkowicie zmieniającym i przewartościowującym. Poradzenie sobie z emocjami i przyzwyczajenie się do nowego życia bez osoby, która zawsze była obok, jest trudne i wymaga czasu. Okres ten nazywamy żałobą. Przeżywanie żałoby Żałoba u każdego przebiega inaczej, nie ma więc jednego przepisu na to, jak powinniśmy się czuć i zachowywać w tym okresie. Mamy różne doświadczenia, pochodzimy z różnych środowisk, wyznajemy różne filozofie życiowe. Jesteśmy także odmienni względem poziomu wrażliwości i sposobu radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Stąd też jedni szybko poradzą sobie z nową rzeczywistością, inni zaś potrzebować będą wiele wsparcia i czasu, by wrócić do zwykłego trybu życia. Zdarza się, że emocje po odejściu bliskiej osoby są przytłaczające i nie pozwalają na normalne funkcjonowanie, u innych zaś mogą pojawić się z opóźnieniem. Żałoba jest ważnym okresem, gdyż pozwala „przepracować” swoje emocje i przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości, ale też w przyszłości znów poczuć nadzieję, radość i szczęście. Zwykle wiadomość o śmierci bliskiej osoby powoduje szok, niedowierzanie czy wyparcie tego faktu. Ciężko zrozumieć fakt, że tego kogoś już nie ma. Następnie przychodzi czas narastania uczucia straty, gdy zaczynamy dostrzegać zupełnie nową rzeczywistość, w której bliskiej osoby już nie ma. Pojawia się często przejmujące uczucie samotności i straty, poczucie niesprawiedliwości, złość na los i wyrzuty sumienia. Na końcu następuje okres adaptacji i powolnego przyzwyczajenia się do nieobecności zmarłej osoby oraz akceptacja nowej rzeczywistości, zaś uczucie smutku z czasem staje się coraz mniej przejmujące, co pozwala na powrót do normalnego życia. Większości osób uczucie smutku i straty będzie towarzyszyło już zawsze, choć w mniejszym niż na początku stopniu, pojawiając się głównie w okresie ważnych dat – urodzin, świąt, rocznic, kiedy szczególnie ważna jest obecność bliskich. Istnieją okoliczności, które wpływają na proces przeżywania żałoby, przez co jest on odczuwany jako łatwiejszy bądź trudniejszy: to, jak długo znało się zmarłą osobę, w jakim była wieku, jakie łączyły z nią relacje, w jaki sposób zmarła, a także wcześniejsze doświadczenia utraty bliskich. Przykładowo trudniej jest pogodzić się ze śmiercią brata spowodowaną nieszczęśliwym wypadkiem niż z odejściem po długiej chorobie wiekowego członka dalszej rodziny. Ludzie w okresie żałoby doświadczają wielu emocji. Może to być smutek, rozpacz, melancholia, apatia, bezradność, obojętność czy tęsknota. Pojawiać się może niepokonana skłonność do płaczu i drażliwość, zmęczenie i wyczerpanie, utrata apetytu i bezsenność. Pojawiają się myśli: Co ja teraz zrobię? Jak będę dalej żyć? Dlaczego to się stało? Wszystko to często skutkuje to unikaniem spotkań i życia towarzyskiego, porzuceniem hobby bądź wycofywaniem się z rozmów inicjowanych przez zaniepokojonych przyjaciół. Może to prowadzić do utrzymywania się poczucia żalu i straty oraz znacznym obniżeniem nastroju. Warto więc postarać się prowadzić, na ile to możliwe, aktywny tryb życia, nie rezygnując z towarzystwa rodziny i przyjaciół. Jak poradzić sobie z utratą kogoś bliskiego? Na przeżycie żałoby potrzeba czasu, i najlepiej jest nie być wtedy samemu. Wsparcie osób, którym na tobie zależy, jest wówczas nieocenione. Nie uciekaj od rozmowy z członkiem rodziny czy przyjacielem. Jeśli nie masz przy sobie nikogo zaufanego, możesz zwrócić się do pedagoga lub psychologa szkolnego bądź nauczyciela. Czasami wystarczy powiedzieć komuś, co czujemy i jak bardzo tęsknimy pomaga. Jeśli ciężko ci podjąć rozmowę, bądź obawiasz się, że emocje doprowadzą cię do płaczu, możesz spróbować napisać list w którym wyrazisz to, co czujesz. Prowadź dziennik i opisuj to, co dzieje się w twojej głowie. Introspekcja wielu osobom pomaga w uporaniu się z ciężkimi przeżyciami. Możesz spróbować wyrazić swoje uczucia za pomocą sztuki. Rysowanie, malowanie i inne sztuki plastyczne, a także pisanie pomagają wielu ludziom poradzić sobie z żalem po stracie. Daj sobie czas na przeżycie żałoby. Jest to proces który powinien przebiegać tak długo, jak to potrzebne. Obserwuj jednak siebie, swoje myśli, emocje i reakcje. Uczucia i myśli mają ogromny wpływ na to, co robimy. Widać to idealnie na poniższym schemacie. Ważne jest, by starać się żyć w miarę normalnie, nie unikać kontaktu z ludźmi oraz nie porzucać swoich obowiązków i zainteresowań. Pomóc ci w tym może planowanie tygodnia i uwzględnienie w nim zarówno czasu na zaspokojenie podstawowych potrzeb (sen, jedzenie, higiena osobista), jak i czegoś dla ciała i ducha (ćwiczenia, spacer, czytanie książki bądź chwila z ulubionym serialem), a także obowiązków (szkoła, prace domowe) i socjalizacji (e-mail do znajomych, rozmowa z przyjacielem, sms do członków dalszej rodziny). Jak pomóc przyjacielowi przeżywającemu żałobę? Najważniejsze, co możesz zrobić dla przyjaciela przeżywającego żałobę, to po prostu być obok. Wielu ludziom pomaga rozmowa i wyrzucenie z siebie emocji. Wysłuchaj tego, co ma ci do powiedzenia o swoich uczuciach i myślach, jak wspomina zmarłego. Jeśli twojemu przyjacielowi potrzebne jest przeprowadzenie monologu – pozwól mu na to i słuchaj, nie przerywając. Często chcemy po prostu, by ktoś nas wysłuchał, i nie oczekujemy porad. Jeśli również znałeś zmarłą osobę, możesz zaproponować podzielenie się swoimi wspomnieniami. Warto zaproponować wspólne działanie, np. uczczenie jej pamięci odwiedzeniem ulubionego miejsca, stworzeniem tablicy pamięci bądź podzielenie się związanymi z nią anegdotami. Jeśli twój przyjaciel odrzuci chęć rozmowy bądź pomocy, nie miej mu tego za złe. Daj mu czas – czasami samotność bywa potrzebna, by ułożyć sobie wszystko w głowie. Ważne, byś dał do zrozumienia, że jesteś obok, jeśli będzie potrzebować rozmowy lub pomocy. Jak pomóc uczniowi po stracie bliskiej osoby? Śmierć osoby bliskiej uczniowi ma ogromny wpływ na jego funkcjonowanie, a często i życie społeczności klasowej. Warto, by wychowawca klasy w rozmowie telefonicznej czy wiadomości e-mail przekazał kondolencje i zapewnił rodziców lub opiekunów prawnych dziecka o swoim wsparciu. Należy również poprosić o zgodę na przekazanie wiadomości pozostałym uczniom klasy. Pozwoli to na przygotowanie uczniów na powrót kolegi czy koleżanki oraz uświadomienie im, jak ważne będzie ich wsparcie. Wychowawca klasy powinien poinformować pozostałych nauczycieli i pracowników szkoły, a także objąć opieką wszystkich uczniów. Warto współpracować z pedagogiem lub psychologiem szkolnym w celu wytypowania uczniów, którzy mogą szczególnie przeżyć tragedię kolegi czy koleżanki. Mogą to być dzieci, które same niedawno straciły kogoś bliskiego, po próbach samobójczych bądź cierpiące na zaburzenia emocjonalne. Otoczyć je należy opieką psychologa i pedagoga i zwracać na nie szczególną uwagę. Podczas pracy z klasą warto uwrażliwić dzieci i uświadomić je, że czas przeżywany przez kolegę czy koleżankę jest bardzo trudny, stąd konieczne jest okazanie wsparcia i wyrozumiałość. Warto podpowiedzieć, w jaki sposób dzieci mogą złożyć swoje kondolencje. Należy zwrócić uwagę na to, by po powrocie ucznia wszyscy zachowywali się naturalnie, tak jak zawsze. Wpatrywanie się w ucznia w żałobie, szepty, komentowanie jego zachowania czy łez nie może mieć miejsca. Wszelkie działania podejmowane po powrocie dziecka do szkoły zależą od tego, czego będzie ono potrzebowało. Niektóre dzieci będą chciały podzielić się swoimi przeżyciami, dla innych niezbędna będzie cisza i wycofanie się na jakiś czas z aktywności. Warto więc porozmawiać i ustalić, czy i jakie działania będą podejmowane na forum klasy. Pod tym linkiem znajduje się dokładne opracowanie przygotowane przez Fundusz Dzieci Osieroconych, które zawiera wskazówki dla dyrekcji, nauczycieli i pracowników szkoły. Opracowano z pomocą: Przydatne linki: Linia Wsparcia dla Osób w Kryzysie Psychicznym – 800 70 22 22 Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka 800 12 12 12 Telefon Zaufania Fundacji „Dajemy Dzieciom Siłę” – 116 111 Telefon dla Rodziców i Nauczycieli w sprawie Bezpieczeństwa Dzieci 800 100 100 „Antydepresyjny Telefon Zaufania” fundacja ITAKA – (22) 654 40 41 (porady psychiatry udzielane w każdy poniedziałek w godz. Adresy Poradni Pedagogiczno-Psychologicznych

W czwartek zamieściła na swoim instagramowym profilu nowy wpis, w którym wyjaśniła, dlaczego postanowiła opowiedzieć „Vivie” o tym, czego doświadcza po stracie ukochanego dziecka. Chrissy Teigen powoli wraca do aktywności w social mediach. Na Twitterze pochwaliła się tatuażem, który zrobiła na cześć nienarodzonego dziecka. Internauci są Teigen i John Legend przeżyli tragedię. Modelka poroniła, o czym na początku października poinformowała w mediach społecznościowych. Pokazała wzruszające zdjęcia, na których towarzyszy jej mąż. W opisie podkreśliła, że po stracie dziecka przeżywa niewyobrażalny ból:Jesteśmy w szoku i odczuwamy ból, o którym wcześniej tylko słyszeliśmy, to rodzaj bólu, jakiego wcześniej nie czuliśmy. Nie byliśmy w stanie zatrzymać krwawienia i podać dziecku potrzebnych mu płynów, pomimo wielu worków z transfuzją ograniczyła aktywność w social mediach do minimum. Po pewnym czasie dodała post, w którym opisała, jak wygląda jej codzienność od czasu tragedii:Ucichliśmy, ale wszystko jest dobrze. Bardzo was wszystkich Teigen zrobiła tatuaż na cześć nienarodzonego dziecka. Jaki?Chrissy Teigen w sobotę dodała kolejne wpisy w mediach społecznościowych. Najpierw na Twitterze pokazała krótki filmik, na którym pozuje w lustrze. Ma na sobie przepiękną suknię z piór. Później udostępniła symbol, który ma jej przypominać o zmarłym synu. Modelka zdecydowała się na tatuaż na nadgarstku, który składa się jedynie z jego imienia „Jack”. chrissy teigen (@chrissyteigen) November 1, 2020Internauci w komentarzach doceniają pomysł Teigen, próbują dodać otuchy jej i mężowi w tym szczególnym czasie:Chcę mi się płakać, jak widzę ten tatuaż. Jest piękny, to był naprawdę dobry pomysł. Brawa dla Ciebie i Twojego męża, od lat jesteście dla mnie wzorem do że akurat Ciebie spotkała ta tragedia. Pomimo upływu czasu nie mogę w nią wykonanie. Teraz już do końca życia będzie Ci przypominać o Twoim taki pomysł bym nie wpadła. Podziwiam. Trzymaj się, przesyłam dużo wsparcia na i John Legend są małżeństwem od 2013 Teigen pokazała tatuażChrissy TeigenChrissy TeigenZuza MaciejewskaDla show-biznesu rzuciłam politykę i zamiast oglądać wiadomości, z wypiekami na twarzy śledzę życie gwiazd. Dzień rozpoczynam od przeglądania Instagrama - kiedy odpowiednio się wkręcę, mogę scrollować go godzinami, szukając nowych ciekawostek. Na bieżąco śledzę wszystkie programy rozrywkowe, a nazwiska uczestników, wymieniam nawet przez sen.

Wobec tego również i tatuaż po urodzeniu dziecka, szczególnie gdy zamierzamy karmić go piersią, nie jest wskazany i warto z nim poczekać. Tym bardziej, że wyjątkowy czas ciąży może również stać się jedną z przyczyn, dla których proces gojenia się rany po zabiegu będzie trwał o wiele dłużej niż powinien.

Chrissy Teigen ponownie opowiedziała o bólu po stracie dziecka. Tym razem celebrytka opublikowała zdjęcie swojej sylwetki. "Każde spojrzenie w lustro przypomina mi, że miałam mieć dziecko" - napisała. Chrissy Teigen o stracie ciąży Około trzy miesiące temu Chrissy Teigen straciła ciążę. Wraz z małżonkiem mocno przeżyła utratę wyczekiwanego syna. Od tamtej pory na swoich mediach społecznościowych celebrytka zaczęła dzielić się swoimi emocjami. Miesiąc po poronieniu gwiazda zdecydowała się na tatuaż upamiętniający małego Jacka. W jednej z najnowszych publikacji Chrissy Teigen opublikowała zdjęcie sylwetki. Okazuje się, że ciążowy brzuch nie zniknął. Ten widok nadal wywołuje w sercu celebrytki ogromny ból. "To ja i moje ciało, wczoraj. Choć nie jestem już w ciąży, każde spojrzenie w lustro przypomina mi, co mogło być. I nie mam pojęcia, dlaczego nadal mam powiększony brzuch. To frustrujące" - napisała modelka. "Ale jestem dumna z podróży, jaką przeszło moje ciało oraz umysł. Uwielbiam być w ciąży i jest mi potwornie smutno, że już nigdy nie będę. Ale jestem szczęściarą, która ma dwoje cudownych małych dzieci, które zmieniają się w dużych ludzi każdego dnia" - dodała Chrissy Teigen. Dzielenie się cierpieniem na oczach milionów obserwatorów wywołało sporo kontrowersji. Część internautów zauważyła, że szczerość Chrissy Teigen może pomóc innym parom, które borykają się z podobnymi problemami. Przeciwnicy manifestowania cierpienia wskazali na negatywny wpływ, jaki celebrytka może mieć na obserwatorów. O tym, czy przeżywanie publicznej żałoby jest właściwe, porozmawiali dziennikarze "Faktu" ze znaną psycholog Magdą Chorzewską. "Jest to kwestia dyskusyjna, bo każdy przeżywa żałobę w taki sposób, jaki potrafi. Być może ona dzięki temu czuje się nieco lepiej. Obiektywnie, zaproszenie do swojego świata i cierpienia tylu osób nie jest dobre. Na pogodzenie się z taką stratą potrzeba czasu, intymności, a w przypadku gwiazd nawet ograniczenia nieco swojej aktywności w social mediach. Dlaczego? Z emocjami radzimy sobie najlepiej, gdy je przeżywamy. Chodzi o to, by tę stratę do siebie dopuścić, przeżyć ją. Ciągłe opowiadanie o niej publicznie powoduje, że osoba stale utrzymuje się w stanie utraty. Z psychologicznego punktu widzenia nie jest do dobre" - skomentowała ekspertka. Zobacz również: "Czujemy ból, o którym jedynie się słyszy". Chrissy Teigen poroniła
PO STRACIE DZIECKA / GRUPA eMOCji skierowana jest do wszystkich osób będących po stracie dziecka. Ta grupa ma na celu pomóc Wam w przebyciu podróży jaką jest żałoba. To miejsce, gdzie możecie Agata Kotoska straciła dziecko jako nastolatka. Doświadczyła znieczulicy i niekompetencji lekarzy. Chociaż od tamtej feralnej nocy minęło sporo czasu, to ten nie zabliźnił rany po śmierci dziecka. Pozwolił natomiast przekuć żałobę w działanie. Dzisiaj Agata udziela się na rzecz osieroconych rodziców, jest autorką bloga i profilu Aniołkowa Mama, organizuje spotkania matek po stracie. Kornelia żyje w jej sercu i inicjatywach, które podejmuje. – Udzielam się na wszystkich grupach wsparcia, organizuję spotkania dla rodziców po stracie. Rozmawiam z nimi. 5 lat temu nie pomyślałabym, że będę pomagać obcym dla mnie ludziom. Jestem innym człowiekiem. Dzięki Korneli – mówi. Strata dziecka – największa tragedia matki Monika Słowik: Ile czasu minęło od największej tragedii dla ciebie jako matki, jak do tego doszło? Agata Kotoska: W wieku 16 lat zaszłam w pierwszą ciążę. Strach był ogromny, bo nie wiedziałam jak bliscy zareagują. Ku mojemu zaskoczeniu wszyscy przyjęli to bardzo dobrze. Dostałam dużo wsparcia i pomocy. Ciążę znosiłam dobrze, do 15. tygodnia zdarzyły mi się tylko typowe dolegliwości jak np. wymioty. Tygodnie szybko mijały, brzuszek pięknie rósł. W 21 tyg. ciąży dostałam skurczy i odeszły mi wody. Zadzwoniłam na pogotowie. Dyspozytorka z pogotowia nie wierzyła mi, że zaczęłam rodzić, dopytywała, czy aby na pewno mam skurcze, czy nie panikuję za wcześnie. Na przyjazd pogotowia czekałam godzinę. Najdłużej trwającą godzinę w moim życiu. Zabrano mnie do szpitala, ale poród zaczął się już w karetce. Lekarz nie okazał mi większego zainteresowania, nie asystował podczas parcia. Moja mama przejęła niejako jego rolę, bo stale sprawdzała postęp porodu i to ona powiedziała mu, że dziecko jest już na świecie. Zapanowała cisza. Cisza, której nigdy nie zapomnę. Nie usłyszałam płaczu ani tchnienia mojej córki. Nie było żadnej reakcji, ruchu. Urodziłam martwą dziewczynkę, moją córkę. Lekarz wziął ją w ręce, owinął w białą tkaninę i odwrócił się do mnie plecami. Milczał. Byłam wyczerpana, próbowałam unieść głowę, by coś zobaczyć, ale ten kazał mi leżeć i uspokoić oddech. Mogłam ją przytulić, wziąć w ramiona, zanim się nią zajęli w karetce, ale tego nie zrobiłam. Byłam w takim szoku i rozpaczy, że nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że nie przytuliłam swojej jedynej córeczki. Co działo się po dojechaniu do szpitala? Zostałyśmy rozdzielone. Ona owinięta w koc, który był w karetce, została zabrana przez neonatologów na ważenie, ja trafiłam na zabieg łyżeczkowania macicy. Nie zobaczyłam jej już tej nocy. Każdy wiedział, że jest martwa, ale nikt tego głośno nie komunikował. Padały porozumiewawcze spojrzenia, krótkie polecenia „idziemy ważyć”. Spędziłam noc w sali z kobietami po porodzie. Kiedy inne matki tuliły swoje dzieci, ja leżałam zwinięta w kłębek. Zasłaniałam się kołdrą i poduszką, by nie słyszeć płaczu nowo narodzonych dzieci. Moje nie płakało. Będąc na silnych lekach uspokajających i przeciwbólowych, walcząc ze snem czułam się nieobecna, całkowicie bezwładna. Leżałam i patrzyłam w sufit, a dookoła słychać było na przemian płacz dzieci i jakąś aparaturę, płacz dzieci i rozmowy z korytarza. Tej nocy nie wiedziałam, gdzie jest moje dziecko. Nikt mi nic nie powiedział. Sprawdzano tylko, czy śpię, czy nic mnie nie boli. Korzystałaś z pomocy psychologa? Nie korzystałam, bo miałam wsparcie w mężu i mamie. Nie miałam takiej potrzeby, by rozmawiać z psychologiem, chciałam sama się z tym zmierzyć, przepracować z bliskimi. Byłam wtedy zbyt młoda, by prosić o specjalistyczną pomoc, a ona nie była też tak mocno oferowana. Poronienie to nie dla wszystkich śmierć dziecka. Co mówią twoje doświadczenia z personelem medycznym? Są przygotowani do umierania dzieci, umieją obchodzić się z matką po stracie dziecka? W szpitalu, w którym byłam, największym wsparciem obdarzyła mnie położna. Nie tylko zaglądała do mnie w nocy, pilnowała czy jem, ale też zapewniała, że mogę o wszystko pytać. Jak przyjechałam do szpitala nie miałam żadnych swoich rzeczy – piżamy, kubka czy sztućców. Ona pomogła to wszystko zorganizować. Tylko ona mnie rozumiała, widziała tę rozpacz, którą inni bagatelizowali, bo to tylko kolejna pacjentka, w dodatku nastolatka. Lekarze cały czas mówili, że to tylko płód, że to się zdarza i że nie jestem jedyną kobieta, która straciła dziecko. ,,Jesteś młoda, będziesz miała jeszcze dzieci”- pocieszali. Personel nie był przygotowany na pomoc takim rodzicom. Pytanie czy chce pochować dziecko padło też bez większych wyjaśnień. Wiedziałam, że chcę to zrobić, muszę ją zabrać ze sobą. Gdybym była starsza, to zajęliby się mną lepiej? Nie sądzę. Takie traktowanie pozostawia ślad w psychice dziewczyny, która miała być matką i dopiero co zaczynała cieszyć się swoją kobiecością. Udało ci się ustalić przyczyny śmierci córki? Przyczyną poronienia, jak nam w szpitalu powiedziano, był konflikt serologiczny. Mój lekarz prowadzący ciążę nie zauważył albo nie chciał powiedzieć, że mamy konflikt. Powinnam przyjmować leki, być pod wnikliwą obserwacją. Takie dzieci rodzą się całe i zdrowe, a nasz przypadek został z jego strony kompletnie zaniedbany. Trafiłam na lekarza, który całą ciążę traktował mnie jak rzecz, kolejną z listy. Nic nie mówił o maleństwie, wszystko musiałam od niego wyciągać. Poszłam do niego z polecenia, ale już wiem, że do niego nie wrócę. Pierwsze bicie serca usłyszałam w 17/18 tyg. ciąży. Twierdził, że to odpowiedni tydzień na sprawdzenie serca dziecka. Powinien o wiele wcześniej robić ekg. Byłam na wizycie po wyjściu ze szpitala, po poronieniu i wtedy równie bez emocji stwierdził, że tak się zdarza, że jestem zdrowa, będę mieć jeszcze dzieci. Nie oczekuję, by lekarz płakał z pacjentką. Wystarczyłoby zaledwie uszanowanie, że w takim momencie każda z matek przeżywa stratę, bez względu na to, ile dziecko miało tygodni czy miesięcy. Po wyjściu nadszedł czas na ostatnie pożegnanie. Umiałaś je przygotować? Cały pogrzeb, formalności jak np. zarejestrowanie dziecka w urzędzie stanu cywilnego – organizował mój mąż. Nie byłam w stanie nic zrobić. Nie wiedziałam nawet, jak to wygląda od strony urzędowej, kto wybiera miejsce na cmentarzu, czy jest msza. Sama wybrałam tylko trumnę. Maleńką, skromną. Ciałko Kornelci zabrał z prosektorium zakład pogrzebowy. Nikt z nas nie brał w tym udziału. Od tamtej chwili w karetce, kiedy mignęło mi przed oczami zawiniątko w szpitalnej chuście, nigdy więcej jej nie zobaczyłam. Jej twarzy, rączek. Pogrzeb odbył się cztery dni od porodu. Nie chciałam oddać trumny z moją córeczką. Mój mąż z moim tatą musieli mnie trzymać. To pożegnanie rozerwało mi serce, dźwięk piasku spadającego na trumnę był najokrutniejszy. Jak wyglądały pierwsze miesiące żałoby? Było bardzo pusto. We mnie, wokół mnie. Każdego dnia chodziłam na cmentarz. Łzy i oskarżanie samej siebie nie miało końca. Młodość nie pomagała, by się pozbierać. Nie potrafiłam funkcjonować i chodzić do szkoły. Mierzyć się z tymi spojrzeniami na korytarzach, bo raz – zaszłam w ciąże, dwa – pochowałam dziecko. Pierwsze miesiące były bardzo ciężkie. Nie potrafiłam skupiać się na podstawowych czynnościach. Stale myślałam, jaka by była, jak wyglądałyby dni z nią. Do dziś miewam te myśli, niezrealizowane plany. Gdyby nie grupy wsparcia i wsparcie bliskich, to dziś byłabym tam, gdzie moja córka. Wśród rodziców to rzadkość, że chcą rozmawiać o stracie. Ty chciałaś, bo? Jest to dla mnie terapią i bardzo mi to pomaga. Nie potrafię zapomnieć o tym, że odeszła moja pierwsza, wyczekiwana córka. Wiem, jak ważna jest rozmowa z rodzicem po stracie. Wiele osób myśli, że jak nie będą mówić o nieżyjącym dziecku, to rodzicom będzie lżej. To nieprawda. Rodzice chcą, aby mówiono o ich dzieciach. Nawet jeśli nie ma ich na tym świecie. Ja na każdym kroku mówię o mojej Kornelce. Ona była jest i zawsze będzie. Tego nie da się wymazać z pamięci. Obwiniasz los za to, co się stało? Za śmierć twojego dziecka? Tak i to bardzo. Samą siebie też obwiniałam za śmierć własnego dziecka Zadawałam wiele pytań. Dlaczego właśnie ona? Dlaczego los dał nam tyle bólu i cierpienia? Dlaczego zamiast zabawek musimy kupować znicze? Zadawałam sobie pytania, co mogłam jeszcze zrobić, aby moja Kornelka nie odeszła. Jest wiele pytań, na które nie dostaniemy odpowiedzi. Wiem, że ta tragedia nauczyła mnie być silną. Bardzo otworzyłam się na świat. Nauczyłam się głośno mówić o swoich uczuciach i o tym, co mnie boli. Kiedyś byłam skromną, cichą osobą. Nigdzie się nie wychylałam się do tego, by zabierać głos, a teraz? Udzielam się na wszystkich grupach wsparcia, organizuję spotkania dla rodziców po stracie. Rozmawiam z nimi. 5 lat temu nie pomyślałabym, że będę pomagać obcym dla mnie ludziom. Jestem innym człowiekiem. Dzięki Korneli. Strata dziecka jest dla matki niewyobrażalnym bólem. Widzisz jakąś różnicę w utarcie dziecka a stracie wczesnej ciąży? Widzę różnicę między rodzicami, którzy stracili kilkumiesięczne czy kilkuletnie dzieci, a tymi, którzy stracili dziecko, w którymś tygodniu ciąży. Z każdym rodzicem trzeba rozmawiać inaczej. Rodzice po stracie dziecka nienarodzonego przeżywają to moim zdaniem gorzej, gdyż obwiniają się za to, że mogli zrobić coś więcej. Może wybrać lepszych lekarzy. Tacy rodzice nie mają wspomnień ze swoimi dziećmi. Rodzice, którzy stracili dziecko, które miało kilka miesięcy czy lat przeżywają tę stratę równie ciężko, gdyż mieli szansę je wychowywać. Gromadzili zdjęcia, pamiętają uśmiech, gesty, dotyk. Zdążyli ich poznać, przytulić, ucałować. Zdążyli tak wiele z nimi przeżyć. Rodzice po stracie nienarodzonego dziecka nie zdążyli tego doświadczyć, zostają ze swoimi wyobrażeniami. Skąd wziął się pomysł na profil Aniołkowa Mama? Piszą do ciebie inne osierocone matki. Co najbardziej porusza cię w tych wyznaniach? Kilka lat temu trafiłam na bloga aniołkowej mamy i postanowiłam, że i ja spróbuję pisać o mojej stracie. Nie żałuję tej decyzji. Pomagam nie tylko innym, ale i sobie. Dla mnie tworzenie strony czy bloga to terapia. Jestem tam dla nich i wiem, że moja praca i czas nie idą na marne. Co do listów, najbardziej porusza mnie to, że te kobiety po prostu mi zaufały. Każda historia jest inna i do każdej trzeba inaczej podchodzić. Wiele mam dziękuję mi, że mogą z kimś porozmawiać, kto przeżył to, co one, i że ktoś je rozumie. Mogą wejść na stronę, gdzie są ci, którym nie obcy ten sam rodzaj bólu. Mogą więcej dowiedzieć się o poronieniu czy stracie. Tam nie ma ocen, nie ma rad. Są ludzkie tragedie i wzajemne zrozumienie. Strata dziecka oddala albo zbliża. Ty czego doświadczyłaś od swojego męża? To wasza, czy twoja tragedia? To nasza tragedia. Otrzymałam od niego ogrom wsparcia. Był cały czas przy mnie. Pomagał ze wszystkim. Rozumiał mnie, a ja jego. Każdy twierdził, że mnie zostawi, nie będzie chciał być z dziewczyną, która nie potrafi dać mu dziecka. Nie zostawił, wspierał mnie na każdym kroku. Kochamy się i będziemy się wspierać. Przeżyliśmy to razem. Bliscy też podtrzymywali cię na duchu? Wiele razy usłyszałaś, żeby nie rozpaczać, bo urodzisz następne? Po poronieniu dużo osób pytało mnie i mojego męża gdzie jest dziecko, co się stało. Mówiliśmy prawdę – że straciliśmy. Gdy się dowiadywali o tym, ucinali rozmowę. Gro znajomych odwróciło się ode mnie, bo stwierdzili, że jestem psychicznie chora, że za długo rozpaczam i mówię o mojej stracie. Wiele razy słyszałam „zapomnij, to tylko płód, urodzisz jeszcze gromadkę”. Skąd ludzie mogą wiedzieć, że urodzę gromadkę i co wydarzy się w moim życiu za 10 lat? Wiele pseudomądrości usłyszałam, które nie pomagały mi w żałobie. Mówiono mi „ogarnij się i idź dalej!”, „małolata a zero w niej radości życia”. Wiele osób naciskało na mnie, że mam się podnieść i zapomnieć o tragedii. Nie mogłam zapomnieć, wyjść z rozpaczy na rozkaz. Jak matka może zapomnieć o własnym dziecku? Ci, którzy tego oczekiwali, chyba nie do końca mieli świadomość relacji łączącej matkę z dzieckiem. Matka nie zapomni. Ten, kto nie przeżył tego co ja, nie zrozumie, z jakimi koszmarami musiałam się mierzyć i mierzę do tej pory. Żyję, bo wiem, że mam teraz swojego anioła stróża. Gadanie innych jest poza mną. vTvmR.
  • n2q8hv8teh.pages.dev/209
  • n2q8hv8teh.pages.dev/78
  • n2q8hv8teh.pages.dev/309
  • n2q8hv8teh.pages.dev/309
  • n2q8hv8teh.pages.dev/108
  • n2q8hv8teh.pages.dev/371
  • n2q8hv8teh.pages.dev/164
  • n2q8hv8teh.pages.dev/236
  • n2q8hv8teh.pages.dev/86
  • tatuaż po stracie dziecka